Kilka wymienionych w wystąpieniu wyznaczników, którymi warto się kierować przy angażowaniu się w projekty, to m.in: czy klient nie jest kompletnym dziwakiem (czy nie pisze zbyt długich lub zbyt krótkich maili? jakie robi pierwsze wrażenie?) oraz czy naprawdę potrzebuje się pieniędzy (czy mam dach nad głową? jedzenie w lodówce?). Jason mówi o świadomym kształtowaniu ścieżki zawodowej, specjalizacji, o znajdowaniu czasu na własne projekty. Wszystko to brzmi niesamowicie inspirująco, człowiek ma ochotę odrzucić połowę zleceń, zająć się rękodziełem i żyć w harmonii.
Myślę jednak, że taka postawa wymaga ogromnej odwagi. Teoretycznie mogę sobie pozwolić na odrzucenie dowolnej liczby propozycji, bo to nie jest moje główne źródło utrzymania. Jednocześnie mam poczucie, że rezygnując z jakiejś współpracy, tracę fantastyczną okazję, żeby się czegoś nauczyć, bo w tej chwili praca nad danym zleceniem jest dla mnie przede wszystkim nauką, sprawdzianem i zdobywaniem doświadczenia. Poza tym jeśli raz powiem nie, to już więcej mnie nie zaproszą do współpracy, prawda? A jednocześnie potrafię znienawidzić projekt, który miał być wspaniałą przygodą, jeśli tylko ciągnie się zbyt długo. Mam wrażenie, że jestem krótkodystansowcem, maraton nie dla mnie, za szybko tracę serce do projektu. Nawet jeśli współpracuję z wspaniałymi ludźmi i jestem ciągle motywowana, to trudno mi skupić się nad czymś, czego koniec jest zbyt odległy (tj. wykracza poza trzy miesiące). Może to powinien być mój wyznacznik, kiedy należy powiedzieć „nie”?
Slajd z wystąpienia. Jason dał mi (nam) prawo mówić „nie”. |
Faktycznie bardzo inspirujące wystąpienie.
OdpowiedzUsuńJa właśnie dojrzewam do mówienia NIE. Zauważyłam, że przyjmowanie każdego zlecenia zabija we mnie kreatywność, tracę chęci do pracy. Dopiero uczę się wymawiać to magiczne słowo, ale to naprawdę działa, przynosi ulgę.
Strach przed NIE jest bardzo silny, ale z drugiej strony strach — przed byciem kimś kim nie chce być, przed robieniem rzeczy, których nie chcę robić — jest u mnie silniejszy.
Paradoksalnie strach dodaje mi odwagi.
Bardzo wdzięcznym rozwiązaniem w przypadku odmowy
klientowi, jest polecenie jakiegoś znajomego, który być może podjąłby się realizacji danego zlecenia. Klient nie odchodzi z niczym, a i nasz znajomy ma możliwość wykazania się w danym temacie. Jeśli oczywiście sam nie powie... NIE!
;)
m.
PS. Arcyciekawy blog! Gratuluję!