Delibrium  ❦ 
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.

wtorek, 30 marca 2010

Typotorba

Przyjechała Tulik z Norwegii – kraju dobrego dizajnu, dziwnych znaków diakrytycznych i śmiesznych gier. Przywiozła mnóstwo artefaktów. Była książka o Josie, który mieszkał w ciele Marii. Była moneta z dziurką w środku (jak pączek!) i serduszkami na rewersie. Wreszcie była też typotorba, głosząca po norwesku (za Jeffersonem, który chyba jednak po norwesku nie mówił): „nie mogę żyć bez książek”.





Gratis poznałam też random wyrażenie: „klø meg bak øret!”, czyli „podrap mnie za uchem!”

czwartek, 4 marca 2010

Znaczy się wystawa?

Z dedykacją dla Tulika, która wystawy zobaczyć nie mogła, bo wyemigrowała.
Wystawa w „Znaczy się” obejmowała prace dyplomowe powstałe w Pracownia Projektowania Książki warszawskiej ASP. Od razu zaznaczam, że pomijam wszystkie stylizacje, bo tym trzeba będzie poświęcić cośkolwiek więcej niż blogonotkę (ojej...).


Moim absolutnym numerem jeden było „Piekło” Dantego w pro­jekcie Piotra Wyskoka. Forma z całej siły wspomagała przekaz treści: każdy rozdział otwierał schemat piekieł, a kolejne wersy były nie tylko numerowane, ale i oznaczone dodatkowymi symbolami. Do tego urzekła mnie strona tytułowa z pięknym wyrazistym Geometric Slabserifem (to „A”!).









Numer dwa to „Doktor Jekyll i pan Hyde” Marcina Mikołajczyka. Od czasu, kiedy prof. Pluta ubrał album Skórczewskiego w obwo­lutę z kalki, zachorowałam na kalkę. Do tego wyklejka – na moje oko robiona tą techniką, o której mówiły konserwatorki u Księży Misjonarzy i która nigdy nie daje dwa razy takiego samego wzoru. A papieru trzeba po prostu dotknąć („przepaściste zakamarki papieru niepowlekanego”, tak?).







Ale w kategorii „wyklejka” i tak zwycięzcą pozostają dla mnie „Przepiórki w płatkach róży”. Bajeczne wzorki również w środku!




W kategorii grzbiet (oj, ale biały się brudzi):



Na koniec trochę marudzenia. Autorytety autorytetami, ale wyróżnienia stosowane przez prof. Buszewicza nie są dla mnie ani estetyczne, anie czytelne. Ćwierćpunktowe podkreślenie zamiast odstępu akapitowego? Pff. A może to ja jestem konserwatywna?





Zasmuciły mnie też "Bajki robotów" Daniela Mizielińskiego. Okładka – urzekająca. Mocny kolor i skromna grafika. Ale środek nie miał nic wspólnego z tym, co nazywamy czytelnością. Nie chodzi tu nawet o odwieczny spór o czytelność grotesków. Po prostu tekst jest tu tylko elementem graficznym, nie potrafię go przeczytać.