Trzy dni w Londynie to dokładnie taka ilość, która nie pozwala się nasycić, a jedynie zaostrza apetyt. Zachłysnęłam się. Wszystkiego tam tak dużo: teatrów*, muzeów**, księgarń. Nagle okazuje się, że te wszystkie książki, albumy i magazyny istnieją naprawdę, a nie tylko w Internecie, że można zobaczyć Information is Beautiful na papierze albo kupić Vogue’a bez empikowej marży.
Pech chciał, że akurat tego dnia, kiedy wypadało nasze buszowanie po księgarniach w okolicach St Martins Lane, zapomniałam zabrać z hotelu aparat. Ostatecznie jednak nie trafiliśmy do legendarnego antykwariatu, gdzie można kupić (albo przynajmniej zobaczyć) egzemplarz Sherlocka Holmesa z autografem autora, więc strata nie jest aż tak wielka.Najbardziej spodobała mi się chyba Magma w Covent Garden. To mikro sieć księgarń, która urzekła mnie dosyć autorskim wyborem oferowanych książek. Nie koniecznie sprzedają tam wszystkie podręczniki do dizajnu, ale za to jest mnóstwo komiksów, książek autorskich i czasopism. Specyficzny jest też sposób ich prezentacji: zdecydowaną większość wystawiono tak, by widoczne były ich okładki, a nie tylko grzbiety. Tam też kupiłam Acne Paper, magazyn, którego chciałam dotknąć, od kiedy tylko zobaczyłam te dwie rozkładówki:
via Pascal Grob
Mam słabość do jasnych stronic i Acne Paper prezentuje lekkie liternictwo w najlepszym stylu na niepowlekanym, miękkim papierze. Przy tak gigantycznym formacie (którego wielkie płachty przyjemnie przelewają się przez ręce) ciężkie i tłuste litery zupełnie by się nie sprawdziły. Do tego na okładkach (bo są trzy wersje) ostatniego numeru wydrukowano fotografie Brigitte Lacombe. Trudno było powstrzymać się przed kupieniem wszystkich wariantów. Jej portrety to ten rodzaj fotografii, którą potrafię się absolutnie zachłysnąć, są tak doskonałe. Można to też ująć krócej: Acne Paper publikuje zdjęcia Richarda Avedona i poniżej tego poziomu stara się nie schodzić.
Mogłam też przyjrzeć się książeczkom z serii Wreck This Journal, które działają jak odtrutka dla tych, którzy nadmiernie dbają o swoich papierowych przyjaciół. Te książki służą bowiem do niszczenia. Każda strona zawiera polecenie: podziurkuj tę stronę, przytknij tu łapę jakiegoś zwierzaka, zakop ten dziennik i odkop po upływie jednej doby. Internet pęka od zdjęć już zniszczonych dzienników. Być może i mnie, głaszczącej jasne stronice Acne Paper, przydałaby się taka terapia.
via www.buyolympia.com
* W pobliżu był sklep z butami do tańca. Dokładnie takimi, o jakich marzyłam.
↩
↩
** Te mnie akurat zniechęciły. Tate Modern było tak zatłoczone, że już do żadnego nie poszłam.
↩
Wreck This Journal to jakaś herezja o.O
OdpowiedzUsuń