wtorek, 31 sierpnia 2010
Kafka
FontShop z okazji swoich urodzin oferuje zniżkę na 20 wybranych fontów. Codziennie prezentują jeden. Kiedy dziś zajrzałam na ich stronę, żeby nadrobić zaległości, zobaczyłam Pana K. Tak, Julia Sysmäläinen zaprojektowała krój wzorowany na piśmie odręcznym Franza Kafki. Warto zerknąć na stronę FontShopu i poczytać, co o pracy nad krojem pisze projektantka.
Mnie jednak przyszło do głowy coś innego – Kafka, jaki wdzięczny temat dla projektanta! Kiedyś mówiłam Aldonie, że „Białe kwiaty” Norwida to tekst, dla którego chciałabym kiedyś przygotować naprawdę godną oprawę typograficzną. O Kafce pomyślałam dziś to samo.
Krótki przegląd typostron pozwolił mi zorientować się, że nie tylko ja uważam Kafkę za wdzięczny materiał. Penguin wydawał go kilkakrotnie. Świetna jest stara okładka „Zamku” (+ więcej okładek Kafki), ale przede wszystkim – doskonała jest seria powyżej. Więcej z tej serii na Book Cover Archive.
Świetna graficznie jest też okładka projektu Alvina Lustiga (via Casual Optimist).
No i wreszcie jest polski projekt biografii Kafki Ryszarda Kajzera, którą widzieli już pewnie wszyscy, którzy zaopatrzyli się w Karakterowy PGR. Yummy. (via pgrdizajn.pl)
Update: doskonały zbiór okładek autorstwa Peter Mendelsunda dla Schocken/Pantheon Kafka library.
poniedziałek, 9 sierpnia 2010
Znaczy się wystawa? #3
Przedostatnia wystawa w Fundacji ZNACZY SIĘ przed jej zamknięciem na wakacje związana była z czeskim dizajnem. Książki tam prezentowane można było oglądać tylko tego jednego dnia, później ruszały w dalszą podróż. Czeskie projektowanie ma w branży status niemal legendarny (pamiętacie wpis Johna Boardley'a na ILT?). O wystawie nie ma sensu się szerzej rozpisywać: jak zwykle dobrze zorganizowana przestrzeń i tematyczny bufet. Jedyne, czego brakowało, to większa ilość białych rękawiczek, żeby można swobodnie przeglądać książki. A jeśli o książkach mowa, to dwójka moich faworytów:
Różne papierowe zjawiska były też elementem dekoracyjnym i pałętały się po całej wystawie. Nic szczególnie trudnego (gołębia też potrafię zrobić), ale wyglądało naprawdę dobrze.
I faworyt numer dwa (skojarzenia z moim „Artes”!):
piątek, 6 sierpnia 2010
Elementarz stylu
Książkę Bringhursta kupiłam jeszcze na pierwszym roku, zaraz po tym, jak się ukazała. Byłam wtedy jeszcze przed zajęciami z poligrafii i redakcji technicznej i „Elementarz stylu w typografii” okazał się jednak lekturą zbyt ciężką. Kolejne podejście zrobiłam po drugim roku, kiedy pisałam pracę o projektach Leona Urbańskiego. Z braku czasu jednak musiałam ograniczyć się wtedy do kilku wybranych rozdziałów. Teraz czas na podejście trzecie (bo chyba powinnam przeczytać biblię typografa zanim zostanę skończonym edytorem, prawda?).
Powszechnie wiadomo, że Bringhurst to nie tylko typograf, ale i (a czasem mam wrażenie, że przede wszystkim) poeta. Mnóstwo jest świetnych kawałków, które warte są wynotowanie. Zatem: dla siebie, dla potomności i aby nie zaginęło w narracji całej książki, subiektywny wybór najlepszych fragmentów.
Zasady typografii (...) [są] zwyczajami plemiennymi panującymi w magicznym lesie, w którym zewsząd słychać prastare głosy, a jednocześnie to, co nowe toruje sobie drogę, przybierając oryginalne formy. (s. 9)
W źle zaprojektowanej książce litery słaniają się niczym wygłodniałe konie w polu. (s. 19)
Samotne wiersze, powstałe gdy akapity zaczynają się w ostatnim wierszu na samym dole kolumny, nazywamy szewcami. Choć rezydują w suterenie, mają przed sobą perspektywę wyższych pięter, więc typograf nie musi się o nie martwić. Końcowe niepełne wiersze akapitu, pozostawione jako pierwsze wiersze kolejnej kolumny, nazywamy bękartami. One z kolei są owocami bujnej przeszłości, ale nie mają szczególnych perspektyw i wyglądają na porzucone i osamotnione. (s. 49)
Co ciekawe, polskim redaktorom książki udzielił się dowcip Bringhursta, bo przypis (Robert Oleś? Adam Twardoch?) głosi:
...dobór 'profesji rodziców' każdego z nich wskazuje, że zecerzy z większą tolerancją podchodzili do samotnych wierszy u dołu kolumny niż do wierszy zawieszonych u góry.
Bringhurst wielokrotnie zdradza się też z niechęcią do pewnego szwajcarskiego kroju:
... inne kroje bezszeryfowe, jak Helvetica, gdzie tylko pobożne życzenia spajają litery ze sobą. (s. 35)
Obecnie używane są dywizy krótkie, tępo zakończone, grube i idealnie poziome, niczym uchodźcy z fontu Helvetica. (s. 87)
Moim absolutnym faworytem jest rozdział 3.4, czyli „Związki plemienne i rodowe”, poświęcony zależnościom pomiędzy odmianami krojów. Ale ty tylko fragmencik:
W przypadku antykwy związek majuskuły i minuskuły – w którym wielkie litery pełnią funkcję nadrzędną, ale to małe litery mają faktyczną władzę - utrzymuje swą mocną pozycję już dwanaście stuleci. Ta monarchia konstytucyjna alfabetu jest jedną z najtrwalszych europejskich instytucji w dziedzinie kultury. (s. 60)
Daruję sobie legendarne: białą wysypkę, świńską szczecinę i typografa kradnącego owce. Ciąg dalszy (zapewne) nastąpi.
poniedziałek, 2 sierpnia 2010
Cudze półki
Brak własnej półki nie zniechęca mnie jednak do zaglądania do cudzych mieszkań, żeby zobaczyć, jak przechowuje się w nich książki, no i oczywiście jakie książki się tam przechowuje. Moim absolutnbym faworytem w kategorii jak pozostaje typograf Erik Spiekermann, który pozwolił sfotografować swoje mieszkanie magazynowi Dwell (via Casual Optimist):
W kategorii jakie zycięzcą jest Glenn O'Brien (via The Selby):
No i wreszcie na bieżąco wrażeń dostarcza mi Bookshelf Porn. Gorąco polecam: