Najpierw zobaczyłam ich książki na wystawie Overdesigned w galerii Znaczy się. Potem kolorowe okładki i niezwykłe grzbiety uwodziły mnie w księgarni. W końcu dostałam na urodziny „Cudowne dzieci” Jacobsena. A teraz jestem o krok od kliknięcia w przycisk „dodaj do koszyka” na stronie Dodo Editor, żeby zamówić kolejne ich książki. Bo Jacobsen był nie tylko śliczny, ale i naprawdę dobry.
Akcja „Cudownych dzieci” rozgrywa się w Oslo (a właściwie w jednym z jego miast satelickich – bo tak się tłumaczy drabantby, jak się dzięki tej książce dowiedziałam) a wszystkie książki, które się tam dzieją mają u mnie już plusa na wstępie. To jest dziwna opowieść o dziwnych ludziach. Albo inaczej – o kształtowaniu się normy, o tym, co postrzegamy jako normalne. Punkt widzenia dziecka pozwala na bardzo bezpośrednie, pozbawione uprzedzeń podejście do tematu. Jest to też książka o dorastaniu i o doświadczeniach, które człowieka w tym okresie kształtują. Słodko gorzka, dobrze wyważona, nie popadająca zanadto ani w poetyckość opisu, ani w suchość policyjnego raportu.
Projekt jest bardzo odważny – typograficzna okładka to nie tylko zajawka tego, co w środku. To początek pierwszego rozdziału. Kupiłam ten zabieg od razu: czytelnik sięga po książkę, zaczyna czytać, co jest na okładce i już nie może się oderwać. Niezwykły grzbiet, który pokazuje „wnętrzności” oprawy to naprawdę wygodna rzecz. Pomimo tego, że okładka jest miękka, to książkę otwiera się bardzo dobrze, strony się nie zamykają i książka raz rozłożona tak już będzie leżeć, dopóki nie przerzucimy kolejnej strony. Mój egzemplarz jest też dosyć udany, bo nie ma na grzbiecie zbyt wielu grudek kleju. Drukarnia KnowHow naprawdę wie, co robi.
Delibrium ❦
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.
Zdecydowanie patent z rozdziało-okładką wart zapamiętania, pierwszy raz natykam się na coś takiego. Choć o samej książce, przyznaję, do dzisiaj nie słyszałem. Może jak skończę czytać "Do światła" Andrieja Djakowa poszukam o niej większych ilości informacji.
OdpowiedzUsuńPóki co, z Twojej dzisiejszej notki, krąży w mej głowie jedynie bardzo ogólnikowa myśl, porównująca "Cudowne Dzieci" do "Władcy much" Williama Goldinga - ale, szczerze, nie jestem jakoś specjalnie przekonany, że to ta sama "kategoria" ;).
Pozdrawiam,
Skryba.