Delibrium  ❦ 
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Dinozaur

Mój stosunek do książki artystycznej jest, eufemistycznie mówiąc, mocno ambiwalentny. A jednak urzekł mnie pewien projekt, choć traktowałabym go raczej jako obiekt czy fetysz, a nie książkę par excellence. Chodzi o „Dinozaura” Nathana D. Paoletty. (Swoją drogą, autorzy gier rpg, którzy są przy okazji artystami, wzbudzają we mnie lęk metafizyczny.) Celem projektu było opowiedzenie historii z dzieciństwa. „Dinozaur” to kolejne warstwy tekstu, które nakładają się na siebie i uzupełniają.



Ten i inne projekty Paoletty: tutaj.

piątek, 16 kwietnia 2010

Znaczy się wystawa? #2

Raport dla emigrantek. Wernisaż w fundacji razem z Aldoną i początkowo niechętnym Dominikiem. Nie było książek. Były kosztulki. Niestety, nie na sprzedaż.

Już sama aranżacja wystawy urzekała – na ścianie znalazłam ligaturę „ffi”! Urzekał też bufet (na życzenie udostępniam zdjęcia Dominika pijącego wódkę).




Na koszulkach przede wszystkim gościli klasycy. Hołd dla wielojęzyczności Plantina, miar Didota i Bodoniego.





Było kilka klasycznych typofilskich sucharów. Dla drugiego zdjęcia kontekstem obligatoryjnym jest Font Conference, rzecz jasna. Do drugiego muszę dodać cytat z „Miasta szaleńców i świętych”, aby suchar stał się stekiem: Łączy ona [czcionka] w sobie szorstki i chro­powaty charakter twardego steku połączo­ny ze strukturą ziemniaka; jej kamienny i uparty bukiet miesza się z wilgotną fakturą.

Nienawidzę ziemniaków, mięsa też nie jem.




Kilka koszulek zdawało się być wprost z dedykacją: Tomaszewscy (dla Pani Promotor oczywiście), Półtawski, Morris i Mistrz Leon (choć czuję się nieusatysfakcjonowana tą koszulką: brak buraka i – o zgrozo! – spacje przy pauzie między liczbami).






Futurę też miałam ochotę przeprojektować, bo choruję na zes­tawienie light+bold. Choć niektórzy twierdzą, że to passe... Za to kroje na znakach drogowych! Każdy kto widział „e” na polskich może już umierać z zazdrości.




Na zakończenie: