Nie każde miasto może poszczycić się typografią przestrzeni publicznej na miarę Berlina. Oslo ma swoje problemy, które wiążą się z historią i językiem. Czytelnicy komiksu Scandinavia and the World pamiętają zapewne odcinek o diakrytykach.
Poniższe zdjęcia przedstawiają tę samą nazwę ulicy, lecz zapisaną różnie po dwóch jej stronach. Tylko znak z pierwszej tablicy zaliczany jest do norweskiego (a także i duńskiego) alfabetu. Drugi znak występuje m.in. w alfabecie szwedzkim. Oba znaki reprezentują jednak ten sam dźwięk: dyftong oe.
Genezy litery ø (to również jej nazwa, choć czasem mówi się też o ”przekreślonym o”) podaje się zwykle dwie. Zgodnie z pierwszą jest to ligatura, w której poprzeczka litery e staje się ukośną kreską przechodzącą przez o. Wyjaśnienie drugie wymaga wędrówki przez Niemcy i Szwecję. W Niemczech dyftong ten zapisywano przez dodawanie małego e nad literą o, co później przekształciło się w umlaut (nor. tøddel) zarówno u samych Niemców, jak i u Szwedów. Ten z kolei znak stopniowo miał ewoluować w ø.
Typografia norweska, jak i język, nosi ślady wszystkich narodów, z którymi się kontaktowała. Wiele nazw zapisanych jest jeszcze zgodnie z dawną duńską ortografią. W nazwie dzielnicy Grünerløkka tkwi ü, które do norweskiego alfabetu zupełnie nie należy, za to należało do nazwiska Friedricha Grünera. Wiele rozbieżności w zapisie wynika właśnie z tego powodu – nazwy upamiętniają jakąś postać, która niekoniecznie miała zgodne ze współczesną norweską ortografią nazwisko.
Zobacz też:
1) Arne Torp, Nordens språk med røtter og føtter
2) typografi.no (więcej na temat samego projektowania znaku, grubości linii etc.)
Delibrium ❦
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.