Z dedykacją dla Tulika, która wystawy zobaczyć nie mogła, bo wyemigrowała.
Wystawa w „Znaczy się” obejmowała prace dyplomowe powstałe w Pracownia Projektowania Książki warszawskiej ASP. Od razu zaznaczam, że pomijam wszystkie stylizacje, bo tym trzeba będzie poświęcić cośkolwiek więcej niż blogonotkę (ojej...).
Moim absolutnym numerem jeden było „Piekło” Dantego w projekcie Piotra Wyskoka. Forma z całej siły wspomagała przekaz treści: każdy rozdział otwierał schemat piekieł, a kolejne wersy były nie tylko numerowane, ale i oznaczone dodatkowymi symbolami. Do tego urzekła mnie strona tytułowa z pięknym wyrazistym Geometric Slabserifem (to „A”!).
Numer dwa to „Doktor Jekyll i pan Hyde” Marcina Mikołajczyka. Od czasu, kiedy prof. Pluta ubrał album Skórczewskiego w obwolutę z kalki, zachorowałam na kalkę. Do tego wyklejka – na moje oko robiona tą techniką, o której mówiły konserwatorki u Księży Misjonarzy i która nigdy nie daje dwa razy takiego samego wzoru. A papieru trzeba po prostu dotknąć („przepaściste zakamarki papieru niepowlekanego”, tak?).
Ale w kategorii „wyklejka” i tak zwycięzcą pozostają dla mnie „Przepiórki w płatkach róży”. Bajeczne wzorki również w środku!
W kategorii grzbiet (oj, ale biały się brudzi):
Na koniec trochę marudzenia. Autorytety autorytetami, ale wyróżnienia stosowane przez prof. Buszewicza nie są dla mnie ani estetyczne, anie czytelne. Ćwierćpunktowe podkreślenie zamiast odstępu akapitowego? Pff. A może to ja jestem konserwatywna?
Zasmuciły mnie też "Bajki robotów" Daniela Mizielińskiego. Okładka – urzekająca. Mocny kolor i skromna grafika. Ale środek nie miał nic wspólnego z tym, co nazywamy czytelnością. Nie chodzi tu nawet o odwieczny spór o czytelność grotesków. Po prostu tekst jest tu tylko elementem graficznym, nie potrafię go przeczytać.