Z reguły nie narzekam na ebooki. Dużo czytam na Kindlu, widzę jego niedoskonałości i akceptuję je, wierząc, że technologia cały czas się rozwija i z czasem wszelkie trudności znikną. Natrafiłam ostatnio jednak na rzecz niezwykle irytującą i niech to będzie przestrogą dla wszystkich, którzy parają się przygotowaniem książek elektronicznych. Poniżej dwa fragmenty z „Lodu” Dukaja kupionego w wersji mobi na Publio:
Zwracam uwagę na to, jak wyglądają spacje pomiędzy pojedynczymi znakami (a, o, i, u, w, z) a następującymi po nich wyrazami. Potencjalne zawieszki wydają się przyklejone do sąsiadujących wyrazów przez co szarość tekstu, która w ebookach i tak jest potwornie kiepska, jest zupełnie zaburzona. Przy szybkim czytaniu właściwie nie można stwierdzić, czy napisano w rogu czy wrogu. Nie wspominam już o kłopotliwym ręcznym dzieleniu, które sprawdza się, gdy wyraz faktycznie występuje na granicy łamu, ale przy przelaniu się tekstu na ekranie czytnika nagle rozbija wyraz na pół.
Dobrze by było, gdyby niedoskonałość technologii nie była jeszcze podkreślana miernym przygotowaniem publikacji.
Delibrium ❦
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.