Delibrium  ❦ 
blog Kariny Graj poświęcony książkom, drukarstwu oraz rzeczom pięknym. Z wyraźnym upodobaniem do typografii klasycznej oraz rzemiosła.

piątek, 18 marca 2016

Kłopoty z ligaturą [æ] w pismach kursywnych

Kiedy kilka lat temu chodziłam na zajęcia z kaligrafii, toczyliśmy z prowadzącym gorące dyskusje dotyczące najlepszych rozwiązań dla zapisu polskich znaków i dwuznaków. The Universal Penman Bickhama, Spencerian Penmanship ani inne popularne książki i wzorniki nie podają odpowiednich rozwiązań, bo nie były tworzone z myślą o języku polskim. Pamiętam, że gorąco sprzeciwiałam się oddzielaniu ogonków od liter, powołując się na teksty Adama Twardocha. Na szczęście w przypadku języka polskiego zawsze mogę też sięgnąć pamięcią do pisma szkolnego, którego z takim trudem uczyłam się w wieku lat sześciu, plamiąc ręce atramentem cieknącym z pióra chińskiego.

Zawsze myślałam, że polski alfabet jest najbardziej skomplikowany spośród tych opartych na alfabecie łacińskim. A potem spróbowałam napisać po norwesku jedno zdanie: Vår sære Zulu fra badeøya spilte jo whist og quickstep i min taxi.

Przygrywający w taksówce dziwaczny Zulus to norweski pangram, czyli tamtejsza wersja gęślej jaźni. Dla kaligrafa lub projektanta pism, który tworzy pismo kaligraficzne, najbardziej problematycznym znakiem jest tu dwudziesta siódma litera alfabetu norweskiego, czyli æ, która tak naprawdę jest ligaturą a oraz e. Choć znak ten pojawia się też w angielskim, to nie jest tam tak powszechny jak w norweskim. Wystarczy wspomnieć, że æ pojawia się choćby w słowie å være, które znaczy być. W niektórych dialektach już samo æ jest słowem (znaczy ja). Widać więc, że sprawa jest poważna.

W przypadku pism, w których a jest dwupoziomowe, nie ma żadnego problemu: znika laseczka przy a, zaś w jej miejsce pojawia się doklejone e. W całej ligaturze łatwo rozpoznać litery, z których została złożona. Dotyczy to zarówno krojów (Minion, Helvetica), jak i stylów kaligraficznych (minuskuła karolińska).

Co jednak zrobić, kiedy podstawowy kształt ma jeden poziom? Po usunięciu laseczki i dostawieniu e pojawia nam się ligatura niebezpiecznie przypominająca œ.


Neuzeit Grotesk, Futura PT, Bambusa, Guess

Widzę dwa rozwiązania, żadne nie jest idealne. Pierwsze w pewnym sensie ignoruje problem. Glify æ i œ pozostają podobne, choć nie identyczne. Polega się tu głównie na zdolności odbiorcy do właściwego rozpoznania znaku na podstawie kontekstu. W norweskim takie podejście faktycznie może się sprawdzić, bo ligatura œ po prostu w nim nie występuje (dyftong ten zapisywany jest inaczej, o czym pisałam dawno temu). Trudniej może być jednak z francuskim czy innymi językami, które stosują oba znaki.

Druga metoda zakłada wykorzystanie w ligaturze æ dwupiętrowego a, nawet jeśli zwykłe a jest jednopiętrowe. W ten sposób przestaje być czytelna geneza znaku (połączenie a i e), wzrasta jednak jego czytelność. Czasem prowadzi to do powstania kształtów, które – choć nie pozbawione uroku – wydają się jednak obce pismu z natury pozbawionemu dwupiętrowego a, jak ostatnim z powyższych przykładów.

Jedyne, czego jestem w tej chwili pewna, to konieczność dobierania rozwiązań w zależności od języka. Po angielsku można sobie pozwolić na pisanie aesthetics zamiast æsthetics, ale już w przypadku norweskiego czy duńskiego raczej nie.


Czytaj dalej:
Leksykon typografi.no
Znak æ w Store norske leksikon